16 Lis W górę serca
W ostatnich dniach rozmawiałam chwilę z panią, którą zaproponowała mi kupno losu loterii bożonarodzeniowej. Tu pewne wyjaśnienie, bo zwyczaj organizowania wszelkiego rodzaju loterii w okolicach Świąt Bożego Narodzenia jest w Hiszpanii bardzo rozpowszechniony. Wszyscy kupują losy, dają je sobie w prezencie, można je nabyć wszędzie, w sklepach, miejscach pracy, w rodzinach; jest to jeden wielki biznes, w który włączają się praktycznie wszyscy. Loteria ta zakorzeniła się bardzo mocno w kulturze masowej, a w pewnym sensie ma nawet wartość społeczną i wzmaga relacje. Nie jest to bowiem los indywidualny, kupuje się go wspólnie, przekazuje się innym, ludzie nabywają różne numery i wzajemnie dają sobie prawo do udziału w „zyskach” (na wypadek wygranej). Jako ciekawostkę dodam, że w ubiegłym roku główny los wygrali mieszkańcy i pracownicy jednego z domów opieki dla osób starszych. Radości nie było końca.
Uroczyste losowanie jest transmitowane przez wielkie stacje telewizyjne i ogląda go mnóstwo ludzi, podobnie jak radość tych, którym przypadł w udziale szczęśliwy los (a są to zwykle duże grupy ludzi i do podziału są dziesiątki milionów).
Pani, która proponowała mi los, od razu zastrzegła, że jeśli nie chcę go teraz, później może już nie być, ponieważ zamówiła tylko trzy talony, połowę tego co zwykle, ponieważ ludzie nie kupują. Na moją uwagę, że przecież nie ma powodu, aby zaniechać tego zwyczaju dała mi krótki i treściwy opis sytuacji, w której żyjemy: bo jesteśmy smutni. JESTEŚMY SMUTNI. Znakomita i bardzo trafna diagnoza stanu, w którym się znajdujemy. Smutek i zniecierpliwienie widać na twarzach i w oczach, oddychamy nim i jesteśmy nim karmieni. Sączą nam go w niezliczonych analizach i komunikatach środki masowego przekazu. Można go wyczuć w rozmowach, w chwilach napięć, w agresji, która uruchamia się z błahych powodów, albo i pozornie bez powodu, w zamykaniu się w sobie.
Jesteśmy smutni i jako wyraz tego słyszę co chwila z wielu ust, że już im wszystko jedno, że nieważne, że to i tak nic nie da. Jesteśmy smutni i nie ma nastroju do świętowania, do robienia sobie prezentów, do sprawiania przyjemności. Niekiedy nie mamy ochoty podarować nawet uśmiechu, spojrzenia, życzliwego gestu. A wszystko to ponieważ jesteśmy smutni i mamy do tego aż za dużo powodów.
Drogi Czytelniku i Kochana Czytelniczko, i Ty także i ja, wszyscy bez żadnego wyjątku, czujemy ciężar sytuacji, z którą bez żadnej naszej winy przychodzi nam się zmierzyć. Poczucie zagrożenia, w którym żyjemy, wszelkiego rodzaju trudności i ograniczenia, z którymi trzeba się bez przerwy mierzyć powodują, że chwieją się złudne zabezpieczenia, którym tak chętnie ufamy. Wszystko to wymaga od nas wiele. Miesiące całe czekaliśmy na poprawę sytuacji, na szczepionkę, cud czy cokolwiek co przyniosłoby ulgę i pozwoliłoby uwierzyć w lepsze dni, a w końcu wydaje się, że jesteśmy w tym samym miejscu co kilka miesięcy wstecz. Jesteśmy zniechęceni i smutni, bo to nie tak miało być …
Przyjacielu i Przyjaciółko, pracując przy jakiejś okazji z moimi własnymi emocjami zobaczyłam mój własny smutek jak podnosił się niby jakaś olbrzymia, szara fala, wilgotna i zimna mgła, która chciała mnie pochłonąć i pociągnąć na jakieś dno, gdzie nie widziało się, ani nie było nic, tylko jakieś poczucie opuszczenia, niemocy, uczucie, że nic więcej nie ma już do zrobienia. Mocne i bogate doświadczenie. Gdy oddzieliłam ją od siebie (mówię o fali smutku), byłam w stanie zdać sobie sprawę z tego, że to ode mnie zależało, co chciałam z tym smutkiem zrobić, czy pomagał mi w czymś czy raczej mnie niszczył.
Dlatego teraz proponuję Ci, abyś szczerze i bardzo uczciwie odpowiedział sobie na kilka pytań. W skali od jednego do dziesięciu, przy czym jeden oznacza najniższy poziom, a dziesięć poziom najwyższy, na ile oceniasz poziom smutku w Twoim życiu? Jeśli jest powyżej pięciu, weź ołówek i zapisz sobie trzy powody Twojego smutku. Następnie zrób wizualizację tego Twojego smutku, posadź go na krześle obok siebie i porozmawiaj z nim. Zapytaj, w czym Ci pomaga, do czego Ci się przydaje? Czym Ty sam go karmisz? W jaki sposób zmienia Twoje życie? Jaką władzę nad sobą mu dajesz? Wsłuchaj się z uwagą w jego odpowiedzi. Zapytaj też, w jaki sposób pomaga Ci w trudnych sytuacjach, na ile pomaga poprawić relacje z bliskimi, z innymi ludźmi.
POWTÓRZĘ: TO OD CIEBIE ZALEŻY JAKĄ WŁADZĘ NAD SOBĄ MU PRZYZNASZ.
Naprawdę chcesz zależeć od smutku? Jeśli nie, to po prostu pożegnaj go, zapewniając go wcześniej, że możesz i chcesz żyć bez niego. Zobacz, jak się oddala, jak znika.
Kiedy wydaje Ci się, że wszystko idzie tak źle, że gorzej już być nie może PODNIEŚ GŁOWĘ I WSTAŃ, popatrz w niebo i przypomnij sobie, że wysoko, ponad chmurami, nieważne jak gruba byłaby ich warstwa, zawsze świeci słońce. Uśmiechnij się i wyjdź, starając się wyjść przede wszystkim z Twojej wewnętrznej klatki.
Nie rozwiązujemy problemów używając jako broni smutku i zniechęcenia. Wydaje się to banałem, ale jest pewne: CIEMNOŚCI ZWYCIĘŻAMY ZAPALAJĄC ŚWIATŁO. Nie jesteś zapewne elektrownią, ale na pewno masz świeczkę, latarkę albo chociaż zapałkę. Zapal ją. Zapal światło w swoim życiu, w życiu Twoich bliskich, w pracy, gdziekolwiek jesteś.
Zrób sobie plan minimum, tylko na dziś:
Jakie światło możesz zapalić?
Komu chcesz je zanieść?
Jakie konkretne formy może przybrać światło, które masz w sobie?
Drogi Czytelniku podnieś głowę i uśmiechnij się do słońca, które świeci ponad chmurami, wstań i uśmiechnij się do własnego odbicia w lustrze, spójrz w oczy tego, który jest obok Ciebie i nie odwracaj wzroku, okaż mu dobroć i zrozumienie.
Zrób kolejny plan, tym razem na trzy dni, na tydzień, na miesiąc, na rok…
I pamiętaj: DROGA POWSTAJE W MIARĘ JAK NIĄ IDZIESZ
No Comments