27 Lut Słyszysz czy słuchasz?
Parę dni temu rozmawiałam ze znajomą i w trakcie tego spotkania w pewnym momencie poczułam się poirytowana do tego stopnia, że poprosiłam moją rozmówczynię, abyśmy zmieniły temat. Koleżanka roześmiała się, zaczęłyśmy rozmawiać o czymś innym i spotkanie potoczyło się bez przeszkód. Kiedy wróciłam do siebie, zadałam sobie pytanie: „ o co tak naprawdę mi chodziło?” Nie mam zwyczaju tracić cierpliwości ani pogody ducha podczas pogawędek z przyjaciółmi. Wręcz przeciwnie, lubię spotykać się z ludźmi i zależy mi, aby innych też cieszyło spotkanie ze mną. Jednakże tym razem, co się stało?
Tak naprawdę nie potrzebowałam długo się nad tym zastanawiać. W czasie rozmowy rozmawiałyśmy o konkretnych sprawach i problemach, także moich i moja znajoma od razu przeszła do udzielania mi rad. Bez dania mi czasu, abym mogła powiedzieć o co tak naprawdę chodzi, bez dania mi szansy na powiedzenie jej co ja o tym myślę, co zrobiłam albo co chcę zrobić w tej sprawie. Bez wysłuchania racji. Pierwsze co usłyszałam było: „musisz zrobić, pójść… powiedzieć…”. Nie miałam czasu aby powiedzieć, czy w ogóle mogę zrobić to, co mi radziła. Wręcz przeciwnie; usłyszałam było: „powinnaś …”. Nie wiem czy powinnam czy nie, zrobić to, co mi zleciła koleżanka, niemniej kiedy pojawia się przede mną jakiś problem, przeszkoda czy wyzwanie, przede wszystkim potrzebuję zobaczyć to sama. Spojrzeć na tę sytuacje z boku, z zewnątrz, od wewnątrz, popatrzeć, zrozumieć. Później zobaczymy…
Drogi Czytelniku i Kochana Czytelniczko, być może pytasz właśnie, dlaczego opowiadam Ci tę nieznaczącą historię i jaki sens ma ona na blogu poświęconym coachingowi głębokiemu. Odpowiedź jest bardzo prosta: jednym z filarów coachingu jest zadanie właściwego pytania. A pytanie poprzedzone jest słuchaniem. Założę się, że wiele razy znajdował@ś się w podobnych sytuacjach. Gdy chciał@ś zwierzyć się komuś bliskiemu i okazywało się, że zanim jeszcze dobrze otworzył@ś usta, zanim powiedział@ś co się z Tobą dzieje, co Cię martwi, cieszy czy boli, już pojawiał grad dobrych rad, poleceń czy pouczeń. W innych chwilach może Twój rozmówca wchodził Ci w słowo aby opowiedzieć podobną historię czy problem ze swojego życia, czy życia swoich znajomych. Nie ważne; ważne jest, że w tym momencie dialog przechodził w dwa monologi, wypowiadane nieraz prawie jednocześnie i bez większego zainteresowania tym, co mówiła ta druga osoba. Jak się czuł@ś w takich chwilach? Czego potrzebował@ś? Czego oczekiwał@ś? Jak chciałbyś być słuchany?
Wydaje się, że w naszych czasach codziennie mówimy więcej i słuchamy mniej. Mówią do nas, a nawet krzyczą, z każdego ekranu; krzyczą reklamy, krzyczą newsy oraz wszystkie media i platformy społecznościowe. Nieustanny hałas dociera do nas bez przerwy i tak naprawdę to i nasz słuch i nasz umysł przyzwyczaił się już do tego ciągłego szumu. Jako że nam towarzyszy ciągle, przestaliśmy zwracać na niego uwagę, zanurzeni w naszych własnych myślach i rozwiązaniach, bez wchodzenia w dialog z tym co na zewnątrz. Nie znajdujemy ciszy ni wewnątrz nas, ni na zewnątrz. W końcu, kiedy już zaczynamy rozmawiać z kimś konkretnym, dzieje się dokładnie tak samo. SŁYSZYMY, CO SIĘ DO NAS MÓWI, ALE NIE SŁUCHAMY. NIE WCHODZIMY W GŁĄB! Wręcz przeciwnie, słyszymy, co ktoś mówi, ale natychmiast rozpoczynamy nasz własny wewnętrzny dyskurs. Od razu udzielamy odpowiedzi, dajemy porady, dokonujemy reform i w ogóle wiemy wszystko. Na koniec nawet nie wiemy, co tak naprawdę ktoś do nas mówił. Nie dowiedzieliśmy się o co chodziło! Jak mogłam się dowiedzieć, skoro tak naprawdę nie słuchałam? Jeśli natychmiast odpowiadam, jeśli słyszę jedynie mój wewnętrzy hałas, nie spotykam się z drugim w żadnym momencie. Dwie samotności, które się nie spotykają ani nie towarzyszą sobie wzajemnie. Można być fizycznie razem, w jednym miejscu i przez długi czas. Można mówić o wszystkim co się wie, a nawet i więcej. Niemniej jeśli nie słuchamy się wzajemnie, jeśli nie stajemy się obecnością dla drugiego, nie ma spotkania, nie ma poczucia bycia wysłuchanym, zrozumianym i przyjętym.
Zdarzyło mi się to mnóstwo razy. Zarówno jeśli to do mnie ktoś się zwracał, a ja od razu dawałam rady i rozwiązania, jak i wówczas gdy sama chciałam coś powiedzieć o swoich problemach. To, co proponuję Ci dzisiaj jest wymagającym wyzwaniem.
NAUCZYĆ SIĘ SŁUCHAĆ DRUGIEEGO JEST JEDNYM Z NAJWIĘKSZYCH WYZWAŃ, JAKIE MOŻEMY SOBIE POSTAWIĆ.
Oznacza przeniesienie centrum uwagi z Ciebie samego na Twojego rozmówcę. Zwrócić uwagę i zainteresowanie na drugiego, zostawić siebie na boku. Bez szukania natychmiastowych rozwiązań, bez niecierpliwego oczekiwania na swoją kolej. Chcąc nie tylko dowiedzieć się, ale i zrozumieć, o czym Ci mówi, z cierpliwością i dając drugiemu czas. Twój czas, który w sumie jest najcenniejszym prezentem. To tak naprawdę pozwolić obumrzeć chociaż trochę swojemu ego, zapomnieć o sobie, aby druga osoba poczuła się przyjęta, zrozumiana i zaopiekowana.
SŁUCHAĆ DRUGIEGO TO DAĆ MU MIEJSCE I SCHRONIENIE, PRZEDE WSZYSTKIM W TWOIM WŁASNYM WNĘTRZU I SERCU.
A jeśli ktoś opowiada Ci o swoich problemach, czyż nie należy szukać jakichś rozwiązań? Zależy, niekiedy tak, ale nie zawsze. Bywa, że już samo mówienie do kogoś życzliwego przynosi niespodziewane konkluzje i rozwiązania. Czasem ktoś nie potrzebuje rady, tylko konkretnej pomocy. W innych przypadkach samo poczucie bycia przyjętym i zrozumianym jest tym, czego tak naprawdę się potrzebuje. Jeśli prawdziwie słuchasz, to zrozumiesz, co masz powiedzieć czy zrobić. Pierwszą rzeczą jest nauczyć się słuchać.
Proponuję Ci teraz pewne zadanie, spróbuj poszukać odpowiedzi na poniższe pytania: W jaki sposób słuchasz innych? Co robisz, gdy ktoś Ci mówi o ważnych dla niego sprawach? Słuchasz czy jedynie słyszysz (albo i nie słyszysz)?
Jeśli pewnego dnia przyjdziesz, aby za mną porozmawiać, to jak chciałbyś być słuchany? Jak chcesz się poczuć? Jak byś się czuł, gdybyś ktoś naprawdę Cię wysłuchał?
OPOWIEDZ MI O TYM
Sorry, the comment form is closed at this time.