Przecież próbował@m już tyle razy…

Coaching Madrid Elanie

Przecież próbował@m już tyle razy…

Kilka dni temu miałam wyznaczony termin dosyć drogich badań lekarskich. W dodatku takich, na które trzeba trochę poczekać. Szczęśliwa, że udało mi się wszystko ‘ogarnąć’ bez wielkich problemów i czekania udałam się do wybranej placówki zabrawszy potrzebne ‘oprzyrządowanie’, czyli potwierdzone skierowania na badania, kartę ubezpieczyciela i, oczywiście, niezbędny w każdej sytuacji telefon. Czekając na rejestrację wzorem pozostałych wyciągnęłam telefon i, pierwsza niespodzianka, telefon kilka razy się wyłączył, bateria nagle osiągnęła poziom krytyczny, a ekran uparcie pozostawał czarny. Ponieważ nadeszła moja kolej podeszłam do rejestracji i podałam kartę i skierowania. Pani w okienku zaczęła wypełniać formularze i nagle mi mówi, że moja karta nie  działa. Jak to nie działa? Przecież dwa dni temu działała. Ale nie działa, i na dowód tego przesuwa ją przez czytnik po czym prosi mnie o numer telefonu mówiąc, że w takim wypadku ubezpieczyciel na mój telefon prześle odpowiedni kod potwierdzający. Tłumaczę jej, że nie mam telefonu, bo właśnie mi się zepsuł. Pani patrzy na mnie z politowaniem i oznajmia, że w takim razie nie mogą mi wykonać tych badań. Ponieważ nie odsyła mnie od okienka, stoję, czekam i chwilę patrzymy na siebie. I nagle mam kolejne potwierdzenie, że nigdy nie należy tracić wiary w ludzkość. Pani z okienka z torebki wyciąga swój własny telefon i mówi, że spróbuje przeprowadzić całą procedurę rejestracji od nowa, na swoim telefonie, a  po chwili podaje mi wydrukowane kartki. Udało się! Oszołomiona idę na badania, wracam do domu, wyciągam z torebki telefon, przekonana, że bateria ‘siadła’ całkowicie, a może i sam aparat jest uszkodzony, a tam nowa niespodzianka. Poziom baterii krytyczny, ale telefon działa i kod potrzebny do potwierdzenia badań jak najbardziej dostępny. Nawet nie wyciągnęłam go z torebki, nie sprawdziłam, bo byłam święcie przekonana, że przecież telefon nie działał.

Opisuję tę sytuację tak szczegółowo bo dzień wcześniej słuchałam konferencji na temat naszych ograniczeń i jak sobie z nimi radzić. Prelegent mówił między innymi o wyuczonej bezradności. Wydawało mi się, że mnie to nie dotyczy: wyznaczam sobie cele, umiem je osiągać, nie czuję się ograniczona w swoich możliwościach. A jednak. Wszyscy popełniamy ten sam błąd. Już wiemy, bo już sprawdziliśmy. Nie da się, po prostu się nie da.

Ile razy przytrafiło Ci się to samo? W innej sytuacji, ale dokładnie to samo. Ponieważ próbował@ś tyle razy, wiesz, że to się nie uda. Że to nie działa. Ponieważ chciałe@ś osiągnąć jakiś cel i nie udało Ci się, drugi raz już nie próbujesz. Wiesz, że się nie da, że się nie uda, że nie warto się wysilać. A może nawet nie próbował@ś, bo inni próbowali i im nie wyszło, bo ktoś Ci powiedział, albo z jakiegoś powodu i tak „wiesz”.

Tego typu postawa to wyuczona bezradność. Nauczył@ś się tej bezradności, tej niewiary już w dzieciństwie, a może i później, i teraz po prostu wiesz. Wiesz, że nie masz talentu do tańca, do gotowania, do nauki, do zbudowania dobrych relacji z innymi, do znalezienia partnera, do zmiany życia, do znalezienia albo zmiany pracy, do zarabiania pieniędzy, opanowania nowych umiejętności, a może nie nadajesz się do niczego? Do czego się nie nadajesz? I skąd to wiesz? Skąd się bierze to przekonanie, że nie możesz? Pomyślał@ś, że może ktoś Ci to wmówił, albo sam sobie to wmówił@ś i tak już zostało?

Że tak naprawdę to, (podobnie jak ja w przychodni lekarskiej), nawet nie sprawdził@ś. Może to jest nawet wygodne, bo wiesz, że nie możesz i spokojnie sobie siedzisz i czekasz na pomoc. Niech inni to zrobią. Ci co umieją, co mogą. Ja nie umiem, nie mogę, nie nadaję się.

Otóż zapewniam Cię, że możesz. Możesz i dasz radę. Jedyne co trzeba zrobić, to podnieść się z fotela bezradności i zrobić pierwszy krok.

Tym pierwszym i najważniejszy krokiem jest zmiana wewnętrznego nastawienia. Zacznij z przekonaniem, że możesz, że jesteś w stanie, że chcesz.

W taki sposób przygotowujesz sobie wewnętrzne zaplecze, a cała Twoja osoba, świadomość i podświadomość, nastawiają się na cel. Zastanów się, czego nauczyły Cię poprzednie próby. Spokojnie przyjrzyj się przyczynom porażek i wyciągnij wnioski. Może to nawet nie porażki, tylko kolejne etapy do przebycia, do nauki. Pomyśl co chciałeś osiągnąć i jeśli dalej Ci na tym zależy, przemyśl co należy zmienić, co nowego wprowadzić.  I, jeszcze raz powtórzę, NASTAW SIĘ NA OSIĄGNIĘCIE CELU. Myśl o nim jako o rzeczywistości już istniejącej. W racjonalny sposób ustaw sobie granicę czasową, aby Twoja podświadomość działała w konkretnych ramach.

Zapisz sobie cele i podejmuj konkretne działania. To sprawi, że w Twoim życiu rozpocznie się nowy proces przyczynowo-skutkowy znany jako efekt Pigmaliona.

Coaching Madrid Elanie

STRZEŻ SWOICH MYŚLI, PONIEWAŻ STANĄ SIĘ SŁOWAMI.
STRZEŻ SWOICH SŁÓW, PONIEWAŻ STANĄ SIĘ CZYNAMI.
STRZEŻ SWOICH CZYNÓW, PONIEWAŻ STANĄ SIĘ NAWYKAMI.
STRZEŻ SWOICH NAWYKÓW PONIEWAŻ UKSZTAŁTUJĄ TWÓJ CHARAKTER.
STRZEŻ SWEGO CHARAKTERU, PONIEWAŻ UKSZTAŁTUJE TWOJE PRZEZNACZENIE I…
TWOJE PRZEZNACZENIE BĘDZIE TWOIM ŻYCIEM.

A jeśli masz jakieś wątpliwości to zapraszam na sesje Coachingu głębokiego.

 

No Comments

Post A Comment